Nie milkną kontrowersje wokół zawartej umowy na remont i modyfikacje czołgów T-72. Dyskusję podgrzały wypowiedzi ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, w których broni swojej decyzji nazwanej szumnie "milowym krokiem do odbudowy potencjału polskiej armii” i krytykuje tych, którzy są sceptyczni.
Podkreślmy jednak, że pomysł modernizacji T-72 nie wyszedł od obecnego MON. Mówi się o tym od lat. Po raz pierwszy taką możliwość rozważano w 2008 r. To wówczas, podczas spotkania ówczesnego szefa MON Bogdana Klicha z generałami, ówczesny dowódca Wojsk Lądowych gen. Tadeusz Buk, który zginął w katastrofie smoleńskiej, miał ocenić ten pomysł w krótkich żołnierskich słowach, jako pudrowanie g...
Potem postanowiono te czołgi sprzedać. Plany MON zmieniły się po raz kolejny po zakończeniu prac nad Strategicznym Przeglądem Obronnym w 2017 r. Już wówczas zakładano, że będzie to rozwiązanie pomostowe, do czasu wprowadzenia na wyposażenie czołgów nowej generacji.
Zanim jednak ponownie zaczęło mówić o modernizacji, jej przeciwnikami byli również przedstawiciele resortu obrony z PiS. Bartosz Kownacki, który w 2017 r. był wiceszefem MON, informował, że czołgi PT-91 są efektem modernizacji czołgów T-72 przeprowadzonej w Siłach Zbrojnych RP w latach 1994-2002, a ich podatność modernizacyjna oparta na konstrukcji czołgu z lat 70. ubiegłego wieku, w odniesieniu do obecnych oraz przyszłych wymagań jest bardzo ograniczona.
Dlaczego więc zdecydowano się na modyfikację T-72, czytaj w dalszej części artykułu