Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych spotka się 25 listopada 2019 r. z załogami samolotów MiG-29. Na spotkanie zaproszony został Minister Obrony Narodowej. Po spotkaniu zapadnie decyzja co do ewentualnego wznowienia lotów tych samolotów, zawieszonych w marcu 2019 r. Czy samoloty te powrócą jeszcze na polskie niebo?
- Wojsko zdementowało doniesienia o rzekomym powrocie samolotów MiG-29 do lotów. Według DGRSZ na pewno nie nastąpi to szybko.
- Siły Powietrzne RP mają problem. Piloci tych samolotów utracili uprawnienia do wykonywania lotów.
- Może się okazać, iż myśliwców MiG-29 nie zobaczymy już na polskim niebie.
Informacja, która obiegła media, była optymistyczna. Samoloty MiG-29 z 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego z Mińska Mazowieckiego wracają na niebo. MON rzekomo miał zdecydować o wznowieniu pod koniec listopada lotów myśliwskich MiG-ów. Okazało się to plotką. Ale to nie jedyny problem lotników.
Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych szybko zdementowało doniesienia o zniesieniu zakazu lotów. Ppłk Marek Pawlak nazwał je nieprawdziwą plotką. Przyznał, że loty myśliwców MiG-29 nie tylko nie zostaną wznowione w najbliższym czasie, a jeśli już, nie nastąpi to rychło.
Może więc być i tak, że myśliwców tych w ogóle nie ujrzymy na niebie. Przynajmniej w dotychczasowej liczbie. Część z nich może jeszcze stanowić rezerwuar części zamiennych dla najsprawniejszych maszyn, utrzymywanych w gotowości do działania.
Decyzja o zawieszeniu lotów wszystkich samolotów tego typu co maszyna, która uległa katastrofie nie jest niczym nowym. Tak postępuje się na całym świecie, do czasu zdefiniowania przyczyn katastrofy, usunięcia usterek bądź wymiany wadliwych elementów.
Brak części zamiennych
Ze względów bezpieczeństwa decyzja jest zrozumiała. Trudno, żeby MON dopuścił do lotów nie w pełni sprawne maszyny. Problem w tym czy to jest możliwe? W przypadku MiG-ów zasadniczą przyczyną trwającego już 9 miesięcy uziemienia lotów, jest przede wszystkim brak części zamiennych.Do tego dochodzi techniczne zużycie maszyn. - Jedną z głównych przyczyn katastrof jest starzejący się sprzęt lotniczy - mówił WNP.PL, gen. pilot Jan Rajchel, były rektor Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych.
- MiG-29 jest samolotem myśliwskim i główne zadania które wykonują na nim piloci związane są z przygotowaniem, albo prowadzeniem walk powietrznych, czyli lotach na ekstremalnie granicznych parametrach lotu tego samolotu, dlatego szybciej zostaje wyeksploatowany - wyjaśniał.
W polskich siłach powietrznych MiG-29 służą od 1989 r. Pierwsze samoloty kupiliśmy od ZSRR. Kolejne 10 maszyn w 1995 r. otrzymaliśmy od Czech, w zamian za 11 śmigłowców PZL-3 Sokół. W 2003 r. za symboliczne 1 euro za sztukę kupiliśmy dodatkowo 23 maszyny od Niemiec.
Czarna seria
Przez wiele lat samoloty te, chwalone przez pilotów, którzy lubili na nich latać, świetnie spisywały się w powietrzu. Wszystko się zmieniło po serii katastrof szamotów MiG-29, z których ostatnia miała miejsce w marcu 2019 r. na Mazowszu, kiedy kolejna maszyna rozbiła się w Drgiczu w powiecie węgrowskim.Był to czwarty utracony samolot tego typu. Pierwszy wycofano ze służby w 2016 r. po pożarze maszyny w bazie w Malborku.
Drygi rozbił się w grudniu 2017 r., w okolicach Kałuszyna podchodząc do lądowania na lotnisku w Mińsku Mazowieckim. W lipcu 2018 r. kolejny MiG-29 rozbił się w okolicach Pasłęka. Pilot nie przeżył wypadku.
Zobacz też: Polska Grupa Zbrojeniowa w Agencji Uzbrojenia. Jakie to da skutki?
Z 32 tych myśliwców pozostało 28. Ale tylko na papierze. Podobno w bazie w Mińsku Mazowieckim oraz Malborku sprawne są jedynie 3 maszyny. Część z nich służy za rezerwuar części dla tych najsprawniejszych, które chce się utrzymać w gotowości do lotów.
Kanibalizm techniczny
W wojsku nazwano to kanibalizmem technicznym. Proceder ten trwa w armii od dziesiątek lat wobec większości posowieckiego sprzętu, nie tylko samolotów. Kłopoty z częściami raczej nie znikną. Dlatego decyzja o wznowieniu lotów MiG-29 stoi pod wielkim znakiem zapytania.- Problem z częściami zapasowymi czy silnikami był zawsze. WZL-2 w Bydgoszczy, WZL-4 w Warszawie, które odpowiada za silniki, w różny sposób próbowały pozyskać części - przyznaje WNP.PL gen. Tomasz Drewniak, były dowódca sił powietrznych.
- Najczęściej z Ukrainy czy Białorusi, bo tam jest jeszcze duża część posowieckiej techniki czy zakładów, które remontują te samoloty. Brak nadzoru producenta nad eksploatacją i stanem technicznym spowodował, że obecnie zajmujemy się tym sami. Nie sądzę byśmy obecnie dogadali się z producentem, bo nie pozwoli na to sytuacja polityczna - zapewniał.
To poważny problem dla całych sił powietrznych. Niebo nad Polską osłaniają jedynie samoloty F-16, których mamy 48, ale ile z nich jest w pełnej gotowości bojowej, nie wiadomo.
Wysłużone poradzieckie Su-22, których mamy 12 startują rzadko i nie nadają się do wykonywania zadań bojowych.
Utrata uprawnień lotniczych
Do tego dochodzi kolejny problem, równie poważny. Przerwa w lotach MiG-29 okazała się na tyle długa, że ich piloci, którzy w tym czasie nie mogli podtrzymywać nawyków, utracili uprawnienia do latania.- Nie ma na świecie takiego typu statku powietrznego, który byłby tak długo uziemiony i jego piloci nadal mieliby aktualne uprawnienia - przyznał płk pil. Krzysztof Stobiecki, dowódca 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim.
Według gen. Drewniaka utrata uprawnień przez pilotów, to szczyt góry lodowej. - Jeżeli odstawimy te samoloty całkowicie od latania, do czasu pozyskania nowych maszyn stracimy bezpowrotnie 90 proc. personelu latającego oraz technicznego. Ludzie w bazach nie będą mieli co robić. Nie jest to dobre rozwiązanie - przestrzegał generał.
Zobacz też: Modernizacja Leopardów w opalach
Również gen. Rajchel przekonywał, że trzeba zrobić wszystko co możliwe, by zapewnić bezpieczną eksploatację tych samolotów na najbliższe 5 lat, do czasu pozyskania nowych maszyn.
- Być może samoloty te nie powinny w przyszłości wykonywać zadań bojowych, może należałoby ograniczyć ich eksploatację, ale powinny być utrzymane w służbie, chociażby po to, by najmłodszy personel latający, który aktualnie jest w bazach, mógł nabierać doświadczenia by przeszkolić się na nowy typ statku powietrznego - uważa generał.
Brak latania to nie tylko utrata nawyków, ale także nadziei na pilotowanie nowoczesnych maszyn, które w końcu trafią do Polski. Trudno, aby w takiej sytuacji piloci, których wyszkolenie kosztuje krocie, pałali entuzjazmem do służy.
Będą szukać pracy w cywilu? Wyszkolenie nowych trwać będzie latami. Kto zasiądzie w kabinach nowych F-35 i F-16? Słyszymy, że odzyskanie uprawnień przez pilotów potrwa co najmniej pół roku. Jak jednak mieliby je odzyskać nie latając? Jak MON rozwiąże ten problem dowiemy się wkrótce.