Przez wiele lat od momentu rozpadu Związku Radzieckiego i zyskania niepodległości przez pięć republik Azji Centralnej, pozycja Chin - zarówno w polityce władz, jak i świadomości społecznej - systematycznie się umacniała. Państwo Środka stanowiło synonim sukcesu gospodarczego, rosnącego bogactwa i potęgi. Dawało też nadzieję na wyrwanie się z ubóstwa. W ciągu ostatnich kilku lat coraz wyraźniej jednak widać, że Pekin wkroczył w okres trudnego testu dla swojej rzeczywistej pozycji w regionie.
- Wzrastająca społeczna niechęć do Chin to bez wątpienia przyprawia o ból głowy przywódców republik Azji Centralnej, dla których Państwo Środka jest wciąż jedną z nielicznych dostępnych opcji rozwojowych.
- Zupełnie inaczej wygląda to z perspektywy Rosji.
- Potencjalnie aktywna polityka Unii Europejskiej i USA w Azji Centralnej może tworzyć dla rządów inne niż chińskie możliwości. Rosnące rynki konsumenckie i obecność istotnych dla nowoczesnych gospodarek surowców powinny tylko powiększać zainteresowanie firm i rządów z UE i USA.
Nie bez znaczenia dla rosnącej niechęci społecznej wobec Państwa Środka w Azji Centralnej jest rozpowszechnione wśród miejscowej ludności poczucie współzawodnictwa o miejsca pracy z Chińczykami, obawy rządów o wpadnięcie w pętlę zadłużenia czy wyzysk ekonomiczny.
Polityka Państwa Środka wobec turkmeńskich Ujgurów ma konsekwencje dla postrzegania Pekinu przez pokrewne im kulturowo ludy Azji Centralnej.
Te społeczne emocje i interesy tworzą przestrzeń dla aktywniejszej polityki UE i USA w regionie.
Trudno się zatem dziwić, że jeszcze niedawno niemal wszystkie republiki z otwartymi ramionami witały chińskich inwestorów. Wyjątkiem na tym tle był Kirgistan, w którym panowały bardzo silne antychińskie resentymenty, ukształtowane jeszcze przez radziecką propagandę.
Na drugim biegunie społecznego postrzegania znalazła się Rosja, której pozycja wciąż pozostawała w cieniu carskich i komunistycznych rządów. W dodatku pogrążona w kryzysie gospodarczym i względnie zacofana technologicznie nie miała za wiele do zaoferowania swoim byłym republikom.
Choć Kreml bardzo się starał zachować dotychczasowe wpływy w regionie - poprzez pospieszne przyswajanie technik soft power, to republiki, głównie Kazachstan i Uzbekistan, umiejętnie "rebalansowały" rosyjskie próby umacniania przyczółków politycznych przez zacieśnianie relacji gospodarczych z Pekinem.
Dla Chin, Azja Centralna odgrywa istotną rolę w długoterminowych planach realizacji Inicjatywy Pasa i Szlaku. Oferując tanie kredyty na rozwój gospodarczy i dostarczając zaawansowanych technologii, szybko uzależniały kolejne państwa, budując - wydawałoby się - stabilne filary dla realizacji swoich długookresowych globalnych wizji.
Przebudzenie antychińskich resentymentów
Pierwszymi zwiastunami kłopotów dla Pekinu była rosnąca niechęć wobec chińskiej imigracji, która stopniowo rosła - wraz z napływem inwestycji z Państwa Środka. Firmy zza Wielkiego Muru dostarczały nie tylko kapitał, technologię, maszyny i urządzenia, ale również pracowników różnych szczebli, od inżynierów po robotników fizycznych z Chin.W przypadku państw „na dorobku”, o wysokiej stopie bezrobocia i niskich dochodach, taka sytuacja doprowadziła do społecznego niezadowolenia. Konsekwencją była początkowo niechęć wobec chińskich przybyszów, manifestowana zwłaszcza w Kazachstanie i Kirgistanie, która w końcu przerodziła się w coraz brutalniejsze ataki na nich.
Głównym obiektem agresji są najliczniejsi chińscy pracownicy z firm wydobywczych i budowlanych. W 2011 r. w jednej z kopalni złota pobito trzech chińskich górników, a w kilku innych doszło do antychińskich protestów. Oliwy do ognia dolewały lokalne władze, zgłaszające coraz powszechniejsze łamanie praw pracowniczych przez chińskich właścicieli, co prowadziło do eskalacji konfliktów.
Do najpoważniejszego incydentu doszło w 2015 r. w Kirgistanie w chińskiej firmie petrochemicznej Zhongda. Przedmiotem sporu zarządu i stojących po jego stronie 500 chińskich pracowników, a 450-osobową załogą kirgiską było zwolnienie szefa lokalnego związku zawodowego. Powołanie do życia związku było następstwem łamania praw pracowniczych przez chińskiego właściciela, w tym odmowy wypłat za nadgodziny, niezapewniania obowiązkowych środków ochronnych czy niezgodnych z prawem umów zatrudnienia. Ostatecznie konflikt zażegnano, ale niechęć do Chińczyków pozostała.
W Kazachstanie największe starcie między pracownikami chińskimi a kazaskimi również obserwowano w 2015 r. W regularnej bitwie w kopalni miedzi Aktogaj wzięło udział 145 górników, z których 65 zostało rannych.
Polityka władz nie zawsze pomaga ostudzić napięcia
Jeszcze bardziej niepokojącym zjawiskiem w obliczu ataków na chińską mniejszość staje się rosnąca bierność władz, a także tolerancja sądów wobec sprawców.Przykładowo: w Kazachstanie w październiku 2019 r. doszło do ataku na chińskich pracowników budujących drogę, z których wielu zostało pobitych. Przed sądem stanęło pięciu Kazachów oskarżonych jednak nie o napaść, a o czyn chuligański. Dzięki tej kwalifikacji czynu uniknęli oni bezwzględnego więzienia i otrzymali wyroki w zawieszeniu. W przypadku podobnych zdarzeń w latach wcześniejszych sprawcy byli skazywani zazwyczaj na kary do 3 lat bezwzględnego więzienia.
Do zaostrzenia niechęci Kazachów wobec osób pochodzących z Chin przyczyniła się zapowiadana zmiana prawa w 2016 r., umożliwiająca nabywanie ziemi przez obcokrajowców. W tym czasie chińska diaspora w Kazachstanie była już wyraźnie widoczna - ze względu na liczebność, a do tego - dość zamożna.
Zrodziło to obawę Kazachów o wykup ziemi przez tę mniejszość, co doprowadziło do rozruchów społecznych i zamrożenia wejścia w życie ustawy na kolejne pięć lat. W kwietniu tego roku prezydent Tokajew zapowiedział przedłużenie zakazu i jest mało prawdopodobne, aby parlament zagłosował przeciw prezydentowi.
Emocje wokół granic
Na pogorszenie wizerunku Pekinu wpłynęła też sprawa korzystnej dla Chin delimitacji granic. W 2011 r. władze Tadżykistanu podpisały z Państwem Środka porozumienie, na mocy którego strona chińska otrzymała 1100 km2 spornego terytorium.Ta decyzja wzbudziła silne emocje społeczne i podejrzenia o korupcję w najwyższych kręgach władzy, co w przypadku otoczenia prezydenta Emomaliego Rahmona wydaje się dość prawdopodobne.
Zdecydowanie mniej kontrowersji wzbudziły porozumienia w sprawie ostatecznego przebiegu granicy kazachsko-chińskiej, ponieważ sporne terytoria podzielono mniej więcej po połowie. Ale również w tym przypadku nie obyło się bez oskarżeń ze strony opozycji o oddawanie Pekinowi kazachskiej ziemi - w zamian za inwestycje. Poniekąd było to zgodne z faktami, gdyż w ramach porozumienia granicznego strona chińska faktycznie zobowiązała się do realizacji określonych inwestycji w Kazachstanie.
Społeczny sprzeciw wobec chińskich działań w Sinciangu
Eskalacja przemocy wobec turkmeńskich Ujgurów w Sinciangu pogłębiła nieufność wobec Chin. Ujgurzy to naród wywodzący się z ludów tureckich, a więc są spokrewnieni z narodami Azji Centralnej, a ok. 300-tysięczna diaspora ujgurska zamieszkuje Kazachstan, Kirgistan i Uzbekistan. Dyskryminacyjna polityka chińska wobec tej mniejszości szczególnie silnie wzburzyła Kazachów i Kirgizów.Do masowych antychińskich protestów doszło w 2019 r. w Nur-Sułtanie i Ałmacie oraz Biszkeku. Na podgrzanie nastrojów społecznych wpłynęły zapewne aresztowania i przetrzymywanie w tzw. obozach reedukacyjnych kilkudziesięciu tysięcy zamieszkujących Sinciang Kazachów oraz Kirgizów (Dunganowie). Władze Kirgistanu oficjalne postanowiły nie ingerować “w wewnętrzne sprawy Chin”, co jest szczególne, gdyż część zatrzymanych ma obywatelstwo kirgiskie.
W konsekwencji skłonni do publicznej i masowej demonstracji swego niezadowolenia Kirgizi wylegli na ulice z żądaniami natychmiastowego deportowania obywateli chińskich, a także ujawnienia wszystkich pożyczek i kredytów pozyskanych z Państwa Środka. Pojawiły się też hasła potępiające małżeństwa chińsko-kirgiskie, a nawet nawoływania do ich delegalizacji i wprowadzenia finansowych kar.
Władze w Biszkeku znalazły się w trudnej sytuacji. Z jednej strony ich bezczynność przyczyniła się do eskalacji nastrojów społecznych. Ale podjęcie jakichkolwiek zdecydowanych działań wobec Pekinu mogło skutecznie zamknąć kran z pieniędzmi, będący kroplówką dla kirgiskiej gospodarki. Ostatecznie rząd podjął dość niemrawe kroki dyplomatyczne, które nie przyniosły oczywiście praktycznych efektów, lecz pozwoliły mu przetrwać do momentu wygaszenia demonstracji.
Podobny przebieg miały protesty w Kazachstanie - z tym, że żądania ograniczono do bezwarunkowego uwolnienia przetrzymywanych w obozach oraz nawoływania do niezależności ekonomicznej od chińskiego kapitału.
Władze kazachskie wykazały się zdecydowanie większą aktywnością, śląc do Pekinu noty dyplomatyczne w sprawie uwolnienia więźniów mających obywatelstwo Kazachstanu. Jednocześnie wprowadziły też restrykcje zmierzające do jak najszybszego wygaszenia antychińskich protestów.
Kolejne fale protestów przetoczyły się przez Kazachstan w 2020 i 2021 r., często kończąc się aresztowaniami. Coraz częściej zarzewiem lokalnych protestów były nowe chińskie inwestycje, jak we wrześniu 2019 r. w Żangaozenie czy w lutym 2020 r. - przeciwko budowie wartego 280 mln dol. centrum logistycznego. W każdym z tych protestów w tle przewijał się problem Sinciangu.
Pierwszy kwartał 2021 r., pomimo trwającej pandemii, również nie był wolny od antychińskich protestów. Pod konsulatem w Nur-Sułtanie od ponad 100 dni trwa protest Kazachów, którzy domagają się od Pekinu uwolnienia bliskich, bezpodstawnie przetrzymywanych w obozie na terenie Sinciangu.
Ekonomiczne trudności pogłębiają niechęć
Na poprawę postrzegania Państwa Środka w społecznościach Azji Centralnej nie wpływają zapewne informacje o wzrastającym zadłużeniu państw wobec Chin, a to temat społecznie wrażliwy w najuboższych republikach.Szczególnie silne emocje problem ten wzbudza w pogrążonym w kryzysie Kirgistanie, którego dług wobec Chin sięgnął 24 proc. PKB i wzrósł 200-krotnie w ciągu 10 lat. Dodatkowo osłabiona pandemią gospodarka nie jest w stanie zapewnić dochodów budżetowych umożliwiających terminową spłatę zadłużenia.
Co jednak najbardziej bulwersuje Kirgizów? Brak odzwierciedlenia tych inwestycji w dynamice rozwoju gospodarczego. Trudno się więc dziwić, że poczucie popadania w „ekonomiczne niewolnictwo” wzmacnia antychińskie nastroje społeczne. Podobna jest też sytuacja finansowa i odczucia ludności w sąsiednim Tadżykistanie, z tym, że swobodę wyrażania niezadowolenia przez społeczeństwo skutecznie ogranicza autorytaryzm prezydenta Rahmona.
W mniejszym stopniu problem chińskiego długu dotyczy też Kazachstanu, który co prawda nie ma problemów w regulowaniem należności, ale płatności do kraju, który oskarżany jest o zbrodnie wobec rodaków mieszkających za granicami, nie wzbudza aplauzu części społeczeństwa.
Kto na tym korzysta
Wzrastająca społeczna niechęć do Chin to bez wątpienia przyprawia o ból głowy przywódców republik Azji Centralnej, dla których Państwo Środka jest wciąż jedną z nielicznych dostępnych opcji rozwojowych.Zupełnie inaczej wygląda to z perspektywy Rosji. Od upadku ZSRR i wzrostu gospodarczej potęgi Pekinu, Kreml coraz mocniej odczuwał kurczenie się swoich wpływów w regionie. Nie mógł i nadal nie może skutecznie konkurować z Chinami na polu gospodarczym, ale - umiejętnie podsycając i podtrzymując obecne nastroje społeczne - może znacząco wzmocnić swoją pozycję.
Potwierdzeniem tego jest choćby sprawa szczepionek – z przeprowadzonych w regionie badań wynika, że tylko kilka procent badanych ufa i jest gotowa zaszczepić się chińskimi produktami, podczas gdy ten wskaźnik dla rosyjskiego Sputnika przekracza połowę wskazań respondentów.
Aktywna polityka Unii Europejskiej i USA w Azji Centralnej mogłaby tworzyć dla tamtejszych rządów nowe perspektywy. Warto inwestować politycznie i gospodarczo w region, w którym zachodni kapitał i inwestycje potencjalnie zwiększają pole manewru władz, nie wzbudzając społecznych resentymentów. Rosnące rynki konsumenckie i obecność istotnych dla nowoczesnych gospodarek surowców powinny tylko wzmacniać zainteresowanie firm i rządów z UE i USA.
Więcej komentarzy o Azji na stronie Instytutu Boyma