Zwołanie nadzwyczajnego szczytu UE przypieczętowującego porozumienie w sprawie brexitu nadal w zawieszeniu. Premier Republiki Irlandii Leo Vardakar powiedział w środę, że szanse na szczyt w listopadzie "maleją". Zdecyduje o tym najbliższy tydzień.
- Szef unijnych negocjatorów Michel Barnier powiedział w Bratysławie, że umowa o wystąpieniu "nie jest jeszcze ustalona w 100 procentach", a w wywiadzie dla belgijskiej telewizji dodał, że "pozostają realne rozbieżności".
- Theresa May stara się odbudować relacje z przedsiębiorstwami, które cierpią finansowo na niepewności związanej z brexitem
- Do ewentualnego opuszczenia wspólnoty przez Wielką Brytanię bez porozumienia przygotowuje się hiszpańska branża turystyczna.
Po przyjęciu przez brytyjski parlament jesiennego budżetu Wielka Brytania i UE powróciły do negocjacji na poziomie technicznym. Szef unijnych negocjatorów Michel Barnier powiedział we wtorek w Bratysławie, że umowa o wystąpieniu "nie jest jeszcze ustalona w 100 procentach", a w wywiadzie dla belgijskiej telewizji dodał, że "pozostają realne rozbieżności" w sprawie irlandzkiej granicy i, że "decyzje leżą teraz po stronie brytyjskiej".
Także brytyjska premier Theresa May miała powiedzieć na wtorkowym posiedzeniu swojego gabinetu, że choć porozumienie "jest uzgodnione w 95 procentach" pozostaje jeszcze "dużo pracy" nad tzw. backstopem.
Backstop na zawsze czy tymczasowo?
W praktyce Unia Europejska czeka na sygnał z Londynu o porozumieniu wewnątrz brytyjskiego gabinetu w sprawie nowej brytyjskiej propozycji backstopu. UE wydaje się wstępnie akceptować pomysł, który zakłada, że w razie braku umowy o nowych relacjach do końca okresu przejściowego całe Zjednoczone Królestwo pozostanie w unii celnej z UE.Według Bloomberga na piątek (9 listopada) przesunięto jednak spotkanie unijnych ambasadorów, ponieważ Londyn do środy nie przesłał pełnej oferty. Brytyjskie media spekulują, że w weekend lub na początku przyszłego tygodnia brytyjski gabinet zbierze się ponownie, żeby zaaprobować nową ofertę.
Kością niezgody po stronie brytyjskiej jest zapewnienie Wielkiej Brytanii możliwości wystąpienia w przyszłości z backstopu. Unia Europejska wykluczyła zgodę na wpisanie do traktatu daty kończącej, a także możliwości jednostronnego wycofania się z tej relacji przez Brytyjczyków. Londyn zaproponował w tym tygodniu "mechanizm rewizyjny", który zakładałby wspólne podjęcie decyzji przez UK i UE przy wykorzystaniu niezależnego arbitrażu.
Backstop pierwotnie miał obowiązywać wyłącznie Irlandię Północną i stanowić gwarancję pozostawienia w pełni otwartej granicy między tą prowincją Zjednoczonego Królestwa a Republiką Irlandii, która pozostaje w UE. Unia Europejska stanęła jednak na stanowisku, że w takiej sytuacji konieczne będzie zacieśnienie kontroli między Wielką Brytanią a Irlandią Północną. Na takie podzielenie własnego terytorium nie chce zgodzić się strona brytyjska.
Backstop to opcja awaryjna i obie strony podkreślają, że nie mają zamiaru z niej skorzystać. Jednakże zgodnie z deklaracją z grudnia 2017 musi zostać wpisany do umowy o wystąpieniu UK z UE ze względu na skomplikowane relacje historyczne, polityczne, społeczne i religijne w Irlandii Północnej.
"Święta trójca” przeciwko May
Po posiedzeniu brytyjskiego gabinetu we wtorek 6 listopada część probrexitowych ministrów, na czele z ministrem środowiska Michaelem Gove, zaczęła się domagać wglądu w pełną prawną interpretację brytyjskich zobowiązań wynikających z nowych propozycji. W czwartek poparł ich również były minister brexitu David Davis, który dziś blisko współpracuje z grupą około 40 ultrabrexitowych posłów z tylnych ław zrzeszonych w European Research Group.Publikacji tego dokumentu domaga się także północnoirlandzka Demokratyczna Partia Unionistyczna, której 10 posłów gwarantuje większość parlamentarną mniejszościowego rządu Theresy May. W środę do apeli dołączył rzecznik opozycyjnej Partii Pracy ds. brexitu Keir Starmer.
Każda z tych frakcji ma własną motywację. Ultrabrexitowcy boją się permanentnego pozostania w unii celnej. W ich rozumieniu odebranie możliwości tworzenia własnej polityki handlowej i konieczność podporządkowania się regułom równych szans oznacza de facto pozostanie w Unii Europejskiej. "Musimy ustalić moment zakończenia [backstopu]” – mówił w czwartek w BBC Radio 4 David Davis – "Bez tego Unia Europejska straci inicjatywę do wypracowania z nami korzystanej umowy o nowych relacjach."
DUP z kolei podejrzewa Republikę Irlandii o próbę takiego sterowania negocjacjami brexitu, żeby przybliżyć Irlandię Północną do Republiki Irlandii. Opcja zjednoczenia za zgodą większości mieszkańców prowincji – i pozostania Irlandii Północnej w UE – została zapisana w Porozumieniu Wielkopiątkowym z 1998. "Jeśli Republika Irlandii wybrała taką trajektorię, to zbliżamy się do opcji no deal” – ostrzegła szefowa DUP Arlene Foster.
Czytelna jest także motywacja kierownictwa opozycyjnej Partii Pracy, które w głosowaniu nad brexitem widzi szansę na odebranie władzy Torysom. Keir Starmer w radiu BBC w środę powiedział, że "popieranie premier May bez względu na to, co robi, nie leży w zakresie obowiązków opozycji”. Jednak Partia Pracy nie ma jednolitego stanowiska w sprawie brexitu.
Część posłów tej partii zapowiedziała, że stając przed wyborem brak porozumienia czy porozumienie May, wybierze to drugie. Przedsmakiem podziałów w Partii Pracy, które mogą zdecydować o losie umowy o wystąpieniu z UE było wyłamanie się z dyscypliny partyjnej dwóch labourzystów w szkockim parlamencie, który stosunkiem głosów 66 do 28 wyraził niewiążące poparcie dla organizacji drugiego referendum w sprawie brexitu.
Theresa May chce dobrych nowin na Święta
Zdając sobie sprawę, że połączone siły opozycji, DUP i niezadowoleni części jej własnej partii grożą odrzuceniem dealu przez parlament brytyjski Theresa May zwleka i stara się wypracować kompromis możliwy do zaakceptowania przez jak największą grupę posłów, niezależnie od ich przynależności partyjnej. Źródła na Downing Street twierdzą, że brytyjski rząd chce osiągnąć porozumienie z UE do końca listopada, żeby główne głosowanie nad ratyfikacją w brytyjskim parlamencie odbyło się przed zawieszeniem obrad 20 grudnia. Theresie May zależy bowiem podobno na "dobrych nowinach na Święta”.BBC, Times i Huffington Post dotarły do "planu kancelarii premier” sterowania przekazem medialnym, gdy deal z UE zostanie osiągnięty. Zakłada on m.in. przemówienie premier 19 listopada na konferencji Konfederacji Brytyjskiego Biznesu (CBI), w których będzie podkreślać "realizację woli społeczeństwa wyrażonej w referendum”, a także szereg "przekazów dnia” podkreślających "przywrócenie kontroli nad granicami, pieniędzmi i prawem” oraz zwerbowanie ekspertów i polityków z całego świata do chwalenia brytyjskiego rządu. Wśród nich miała znaleźć się między innymi dyrektor CBI Carolyn Fairbairn, szefowie kilku wpływowych think-tanków oraz premier Japonii. Rzecznik kancelarii premiera zdementował jednak medialne doniesienia.
Theresa May stara się jednak odbudować relacje z przedsiębiorstwami, które cierpią finansowo na niepewności związanej z brexitem. W tym tygodniu Downing Street ogłosiło powołanie 5 nowych grup roboczych zbierających przedstawicieli największych firm, z którymi 3 razy w roku premier konsultować "szanse i wyzywania” w najważniejszych sektorach brytyjskiej gospodarki po brexicie. Wśród przewodniczących znaleźli się między innymi szefowie BT Group, Tesco i brytyjskiego odziału banku Santander.
Premier przyjęła także na Downing Street przedstawicieli The European Round Table of Industrialists, reprezentujących 55 międzynarodowych korporacji, takich jak AstraZeneca, Rolls Royce i Telefonica. Po spotkaniu organizacja wezwała w oświadczeniu do "pilnego” ustalenia uporządkowanego wystąpienia UK z UE, ponieważ "niepewność skutkuje zmniejszeniem inwestycji i podkopaniem wzrostu gospodarczego i dobrobytu”.
Turystyka także ucierpi na no deal
Do ewentualnego opuszczenia wspólnoty przez Wielką Brytanię bez porozumienia przygotowuje się hiszpańska branża turystyczna, z której usług rocznie korzysta około 18 milionów Brytyjczyków. Hiszpańska minister handlu Reyes Maroto spotkała się w Londynie z przedstawicielami brytyjskich biur turystycznych, żeby przedyskutować wprowadzenie regulacji umożliwiających "szybką reakcją na ewentualne problemy z przepływem osób lub towarów na granicach”. Maroto powiedziała Reuterowi, że hiszpańskie władze pracują także nad planami awaryjnymi dla linii lotniczych.Jednak według cypryjskiego ministra turystyki szanse na uziemienie samolotów w razie no deal są "bliskie zero". "Jesteśmy członkami Wspólnoty Brytyjskiej, więc nasze relacje były bliskie nawet zanim Cypr dołączył do UE. Szybko je odbudujemy." – powiedział Yiorgos Lakkotrypis w rozmowie z Reuteursem. Jedna trzecia z 4 mln turystów rocznie odwiedzających Cypr przylatuje z UK.