Prezydent Bułgarii Rumen Radew uznał w niedzielę za spóźnione apele rządu o rozpoczęcie dialogu, skierowane do uczestników protestów przeciwko korupcji. Zaznaczył, że wcześniej, kiedy dialog był potrzebny rząd nie chciał go prowadzić, a teraz jest już na to za późno.
"Protesty potrwają do odejścia tych, którzy mają odejść" - dodał Radew, który kilkakrotnie wzywał rząd premiera Bojko Borisowa do złożenia dymisji i rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Szef państwa chce też odejścia prokuratora generalnego.