Podpisana w grudniu umowa w sprawie inwestycji między Unią Europejska a Chinami wciąż budzi wiele kontrowersji. Porozumienie potencjalnie zwiększa bezpieczeństwo europejskich inwestycji w Kraju Środka i obiecuje równe zasady konkurencji, lecz wątpliwości nastręcza treść, sposób i czas zawarcia umowy.
- Umowę w sprawie inwestycji między Unią Europejską a Chinami (CAI - Comprehensive Agreement in Investment) podpisano w grudniu 2020 r. - po siedmiu latach intensywnych negocjacji, budząc niemałe zaskoczenie wśród komentatorów spraw międzynarodowych.
- Porozumienie wprowadza przepisy dotyczące przeciwdziałania przymusowemu transferowi technologii, dotychczasowej zmorze wielu firm inwestujących w Chinach, a także wiele zobowiązań dla chińskich przedsiębiorstw państwowych w kwestii transparentności ich finansowania i dotacji państwowych. Ma także ułatwić podmiotom UE inwestowanie na tamtejszym rynku. Komisja Europejska cieszy się z sukcesu.
- Ale nie wszyscy są usatysfakcjonowani z podpisania dokumentu - ze względu na treść, sposób i czas zawarcia umowy.
CAI, czyli umowa w sprawie inwestycji między Unią Europejską a Chinami, jest potrzebna państwom i przedsiębiorstwom europejskim, które - według danych Komisji Europejskiej - w ciągu ostatnich dwudziestu lat zainwestowały w Państwie Środka ponad 140 mld euro. Wiele wątpliwości pozostawia jednak pytanie, czy właśnie taki kształt umowy jest potrzebny i będzie skuteczny dla europejskich podmiotów, które zamierzają inwestować za Wielkim Murem.
🇪🇺🇨🇳 Tomorrow’s post-COVID world needs a strong EU-China relationship, to build forward better.
— Ursula von der Leyen (@vonderleyen) December 30, 2020
But this requires cooperation, reciprocity & trust - especially in our trade & investment relationship.
I'm glad to exchange on this with President Xi, jointly with @eucopresident pic.twitter.com/SpXucBqxGP
Jak podkreśla Mikko Huotari z niemieckiego think tanku Merics, dzięki porozumieniu Chiny otworzą rynek w zakresie usług finansowych, telekomunikacyjnych, nowych pojazdów elektrycznych, usług transportu lotniczego i wodnego, a także w sektorze zdrowia (prywatnych szpitali), badań i rozwoju.
Z drugiej strony porozumienie jedynie w ogólnym kształcie prezentuje mechanizmy implementacji i egzekwowania ustaleń. Pekin obiecywał w przeszłości już wiele ustępstw, tyle żedeklaracje nie przekładały się na praktykę.
KE informuje, że umowa w sprawie inwestycji z Chinami obejmuje solidny mechanizm rozstrzygania sporów między stronami przez stworzenie ram instytucjonalnych dla monitorowania realizacji zobowiązań, w tym wprowadzi regularny nadzór polityczny. W praktyce nie wiadomo jednak jak będzie on wyglądał w szczegółach ani jak UE będzie mogła odpowiedzieć Pekinowi w przypadku niewywiązania się ze zobowiązań.
Pikanterii dodaje również fakt, że podpisanie umowy zbiegło się w czasie z potępieniem ze strony Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych drakońskich wyroków skierowanych w stronę aktywistów w Hongkongu i osób, które na wczesnym etapie informowały o rozprzestrzenianiu się wirusa w Wuhan. Jeśli Unia Europejska zamierza globalnie bronić praw człowieka, nie mogła wysłać gorszego sygnału...