Peter Navarro, doradca prezydenta Stanów Zjednoczonych ds. handlu stwierdził, że USA mogą nakładać cła na dobra importowane, nie powodując wojny handlowej. Powiedział też, że istnieje plan ukarania taryfami Chin za nieuczciwe praktyki handlowe.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
"Możemy to zrobić w sposób pokojowy i taki, który poprawi i wzmocni nasz system handlu. Wszyscy ludzie na Wall Street muszą to zrozumieć. Po prostu zrelaksujcie się" - dodał.
Navarro zapowiedział też, że wkrótce Trump otrzyma rekomendacje dotyczące ukarania Chin za "kradzież i wymuszony transfer" amerykańskiej własności intelektualnej.
"Będzie to jeden z kroków, jeden z wielu kroków, które odważnie podejmie prezydent, aby zająć się kwestią nieuczciwych praktyk handlowych" - oświadczył.
Czytaj także: Donald Trump pod rękę z Niemcami, Szwajcarią i Wielką Brytanią. Polski biznes dostaje po nosie
"Nie sądzę, aby była choćby jedna osoba na Wall Street, która byłaby przeciwna ukaraniu Chin za kradzież naszej własności intelektualnej" - dodał Navarro.
Oskarżył też Pekin o to, że odkąd w 2001 roku wszedł do Światowej Organizacji Handlu (WTO) "złamał wszelkie reguły" oraz "zdestabilizował światowy system handlu".
Z kolei nowy doradca prezydenta USA ds. ekonomicznych Larry Kudlow powiedział 14 marca: "Chiny od dawna grały niezgodnie z przepisami. Jako ktoś, kto nie lubi taryf, muszę jednak powiedzieć, że Chiny zasłużyły na ostrą odpowiedź". Dodał, że liczy na to, iż jakaś koalicja państw mogłaby w kwestiach handlowych podjąć wspólne działania przeciw Pekinowi.
Czytaj również: Donald Trump wziął na doradcę ekonomicznego komentatora z telewizji
Jak komentuje AFP, wystąpienia Navarro i Kudlowa dowodzą, że Trump przygotowuje się do handlowej ofensywy przeciw Chinom. Administracja rozważa różne formy retorsji; według jednego scenariusza - relacjonuje AFP - USA nałożyłyby cła na dobra importowane wartości 60 mld dol., a według innego skala programu taryf byłaby o połowę mniejsza, ale towarzyszyłyby im inne obostrzenia, jak ograniczenie chińskich inwestycji, liczby wiz przyznawanych chińskim studentom, naukowcom i menedżerom.