Chadecja CDU/CSU i jej kandydat na kanclerza Armin Laschet całkiem nieźle rozpoczęli kampanię wyborczą do Bundestagu, na początku prowadzili w sondażach. Ale potem nadeszła powódź w zachodnich Niemczech a szef CDU roześmiał się przed kamerami w najgorszym możliwym momencie. Czy ostatecznie pogrzebało to jego szansę stania się następcą Angeli Merkel?
W tekście poświęconym kandydatowi chadecji na kanclerza Niemiec dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze:
"Gdyby istniała agencja, w której można zamawiać kandydatów na kanclerza, Unia CDU/CSU zapewne tak sformułowałaby swoje zamówienie: po wschodnioniemieckiej kobiecie może to być zachodnioniemiecki mężczyzna. (...) liberalny, kosmopolityczny kolega partyjny, dla którego chrześcijańskie korzenie jego partii są czymś więcej niż tylko literą w nazwie, który jednocześnie ma twardą rękę w kwestii bezpieczeństwa wewnętrznego, na przykład w zakresie deportacji lub radzenia sobie z klanami przestępczymi, który bierze pod uwagę wymogi polityki klimatycznej, jak również te dotyczące gospodarki. Pożądane byłoby doświadczenie w polityce zagranicznej, a warunkiem koniecznym byłoby mocne osadzenie na scenie europejskiej. Powinien mieć doświadczenie w rządzeniu (...)".