Pentagon pomniejsza znaczenie i dotkliwość przeprowadzonych w ostatnich dniach ataków afgańskich talibów, które podały w wątpliwość proces pokojowy w Afganistanie niecały tydzień od podpisania porozumienia między USA a przedstawicielami talibanu.
"W ciągu ostatnich 24-48 godzin miały miejsce różne ataki i zostały one odparte" - powiedział w środę przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA generał Mark Milley, pytany w Kongresie o wznowienie przemocy w Afganistanie.
"Ale dla porozumienia (USA-talibowie) ważne jest to, że były to małe, o ograniczonej skali ataki na punkty kontrolne" - podkreślił.
Umowa z talibami obejmuje wiele zobowiązań, w tym "nieatakowanie stolic 34 afgańskich prowincji, nieatakowanie stołecznego Kabulu, nieprzeprowadzanie dużego ataku ani zamachów samobójczych, nieatakowanie sił amerykańskich ani koalicyjnych" - wyliczał gen. Milley. "Jest cała lista sytuacji, do których nie dochodzi. Tak, ma miejsce wiele ataków, lecz są one małe i są odpierane" - dodał.
Afgańskie ministerstwo obrony podało w środę, że w ciągu poprzedniej doby doszło do 30 ataków talibów w 15 prowincjach kraju, w których zginęło 11 członków afgańskich sił bezpieczeństwa, 17 bojowników i czworo cywilów.
"Talibowie przestrzegają swoich zobowiązań wynikających z porozumienia pokojowego (z USA), ponieważ nie atakują sił amerykańskich ani koalicyjnych, ale nie przestrzegają go pod względem ograniczenia przemocy" - oświadczył szef Pentagonu Mark Esper. Wyraził przy tym zrozumienie dla kierownictwa talibów, które może mieć trudności z kontrolowaniem swoich bojowników w terenie. "Kontrolowanie wszystkich tych ludzi - od zagorzałych bojowników do bardziej tolerancyjnych - nie jest łatwe - zauważył Esper. - Myślę, że mają (z tym) trudności".
W środę siły amerykańskie przeprowadziły nalot na pozycje talibów w prowincji Helmand na południu Afganistanu. Był to pierwszy taki atak od soboty, gdy USA i talibowie podpisali porozumienie o wycofaniu z Afganistanu sił amerykańskich. Atak USA miał charakter obronny w celu przerwania ataku talibów - tłumaczył rzecznik sił USA w Afganistanie pułkownik Sonny Leggett.
W sobotę 29 lutego w stolicy Kataru Ad-Dausze zostało podpisane porozumienie między USA a talibami, określające warunki wycofania z Afganistanu wojsk amerykańskich i zniesienia sankcji nałożonych przez Waszyngton na przedstawicieli dowództwa talibów.
Zgodnie z umową USA zobowiązały się do zmniejszenia liczby swoich żołnierzy w Afganistanie z 13 tys. do 8,6 tys. w ciągu 135 dni od podpisania porozumienia. Całkowite wycofanie wszystkich sił USA i sił koalicyjnych ma nastąpić w ciągu 14 miesięcy, jeśli talibowie wywiążą się ze swoich obietnic, m.in. zapobiegania międzynarodowemu terroryzmowi islamskiemu oraz zwalczania go.
W porozumieniu uzgodniono też, że do 10 marca uwolnionych zostanie ok. 5000 uwięzionych talibów w zamian za ok. 1000 jeńców afgańskich. Do tego czasu miałyby się także rozpocząć, najpewniej w Oslo, wewnątrzafgańskie negocjacje między rządem centralnym w Kabulu a talibami.
Jednak według prezydenta Afganistanu Aszrafa Ghaniego żądanie talibów uwolnienia więźniów z afgańskich zakładów karnych nie może być warunkiem wstępnym bezpośrednich rozmów Kabulu z tym radykalnym ugrupowaniem. Z kolei rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid oświadczył, że taliban nie będzie uczestniczył w rozmowach z rządem centralnym, dopóki talibscy więźniowie nie zostaną uwolnieni.