Premier znajdującego się na północy Iraku Regionu Kurdystanu Masrour Barzani przyznał, że pieniądze wydane na opłacenie podróży przez znajdujących się na polsko-białoruskiej granicy migrantów mogły zostać zainwestowane w regionie - podał we wtorek kurdyjski portal Rudaw.
Podczas wtorkowego Bliskowschodniego Forum Pokoju i Bezpieczeństwa (MEPS) w Dahuku premier Barzani powiedział, że opuszczający region ludzie "nie robią tego z powodu jakiejkolwiek presji". Wydarzenia na polsko-białoruskiej granicy określił częścią "politycznej gry".
Zdaniem polityka "wiele z osób znajdujących się na polsko-białoruskiej granicy wydało tysiące dolarów w agencjach podróży, które mogły zostać zainwestowane w regionie, by pomóc tworzyć miejsca pracy".
Barzani dodał, że jego rząd od objęcia władzy w lipcu 2019 roku stworzył ponad 100 tys. miejsc pracy.
- Nie mogliśmy wypłacać pełnych pensji każdego miesiąca, ale jednak były one każdego miesiąca wypłacane - poinformował premier autonomicznego Regionu Kurdystanu.
Odnosząc się do kryzysu na granicach Unii Europejskiej, powiedział, że "wspólnie z naszymi zagranicznymi przyjaciółmi oraz rządem w Bagdadzie staramy się pomóc wszystkim tym, którzy zdecydowali się na powrót. Do czasu powrotu prosimy sojuszników w Europie o dopuszczenie Czerwonego Krzyża do tych, którzy wsparcia potrzebują najbardziej".
Na polsko-białoruskiej granicy przebywa obecnie około 8 tys. osób pochodzących z irackiego Kurdystanu. Władze Iraku na 18 listopada zaplanowały specjalny lot z Mińska dla obywateli, którzy zdecydowali się wrócić do kraju.
Irak już wcześniej wysłał na granicę polsko-białoruską dyplomatów z placówek w Moskwie i Warszawie oraz zamknął konsulaty białoruskie w Irbilu i Bagdadzie, gdzie wydawano Irakijczykom wizy turystyczne.