Brytyjski minister ds. wyjścia z Unii Europejskiej Stephen Barclay zaprzeczył doniesieniom dziennika "Telegraph" o tym, że przedstawiciele rządu w Londynie sondowali unijnych partnerów w sprawie opóźnienia Brexitu.
Jak tłumaczono, rząd miał się zdecydować na analizę takiego scenariusza w obliczu trwającego kryzysu politycznego w Izbie Gmin, gdzie premier Theresa May ma problemy z uzyskaniem większości dla swojego projektu umowy opuszczenia Wspólnoty.
Przeczytaj: Głosowanie nad porozumieniem ws. Brexitu najprawdopodobniej 15 stycznia
Podjęcie takiej decyzji nie jest jednak możliwe jednostronnie i wymagałoby zgody wszystkich 27 państw członkowskich UE. Jednocześnie istnieją polityczne ograniczenia dla takiego ruchu ze względu na majowe wybory do Parlamentu Europejskiego, w których Wielka Brytania potencjalnie musiałaby wziąć udział, jeśli nadal byłaby członkiem Wspólnoty.
- Nie prowadziłem dyskusji z Unią Europejską w sprawie przedłużenia - powiedział Barclay w rozmowie z BBC, dodając, że "może powiedzieć bardzo jasno, że planem rządu jest opuszczenie (UE) 29 marca, co wielokrotnie jasno mówiła w parlamencie premier".
Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską 29 marca. W listopadzie 2018 roku rząd w Londynie zakończył negocjacje z Komisją Europejską w sprawie umowy wyjścia ze Wspólnoty, ale wciąż nie została ona przyjęta przez brytyjski parlament. Pierwotnie głosowanie w tej sprawie było zaplanowane na połowę grudnia, ale z obawy przed wysoką porażką rządu zostało przełożone.
Analitycy spodziewają się porażki rządu, co pogłębiłoby trwający od kilku miesięcy kryzys polityczny w Westminsterze i zwiększyłoby prawdopodobieństwo opuszczenia UE bez porozumienia.
Taki scenariusz prawdopodobnie doprowadziłby do poważnych utrudnień w handlu międzynarodowym i problemów z zaopatrzeniem w żywność, leki oraz zaburzyłby funkcjonowanie europejskich łańcuchów dostaw, np. w branży motoryzacyjnej.