Kiedy w październiku 2018 r. Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe uchylił wyrok arbitrażowy ws. holenderskiej firmy ubezpieczeniowej Achmea przeciwko Słowacji, wiele państw Unii Europejskiej odetchnęło z ulgą. Także Polska. Jak się okazuje przedwcześnie…
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
- Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TS UE) uznał wewnątrzunijne postępowania arbitrażowe za sprzeczne z prawem UE.
- Sędziów szwedzkiego sądu apelacyjnego to nie przekonało. Zdaniem sądu Polska zbyt późno podniosła zarzut rzekomej nieważności klauzuli arbitrażowej.
- To oznacza, że radość w decyzji TS UE mogła być przedwczesna.
Polska nabrała nadziei, że rozumowanie niemieckiego Sądu Najwyższego zostanie powtórzone przez inne sądy, co pozwoli na uchylenie się od wykonania niekorzystnych wyroków arbitrażowych. Taką możliwość stwarzała bowiem wykładnia prawa unijnego dokonana przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TS UE), który wewnątrzunijne postępowania arbitrażowe uznał za sprzeczne z prawem UE.
Odpowiednio niemiecki sąd uznał, że w momencie wejścia Słowacji do UE w 2004 r. klauzule arbitrażowe utraciły moc prawną względem przedsiębiorców z innych państw UE.
Czytaj też: Spółka celowa do obchodzenia sankcji USA na Iran... i każdych innych?
Achema przegrywa, Abris wygrywa
Z punktu widzenia Achmei, holenderskiego ubezpieczyciela, wyrok wydawał się krzywdzący ze względów chronologicznych. Klauzula arbitrażowa, na którą powołała się Achmea, pochodziła bowiem z traktatu z 1991 r., a postępowanie arbitrażowe wszczęte w 2008 r. zakończyło się korzystnym dla inwestora wyrokiem w 2012 r.
Wyrok niemieckiego sądu z 2018 r. unieważniał zatem klauzulę arbitrażową z mocą wsteczną wobec momentu wszczęcia postępowania, ze względu na okoliczności (orzeczenie TS UE), które zaistniały 10 lat po rozpoczęciu sprawy! Od tego czasu zarówno Komisja Europejska, jak i państwa członkowskie wielokrotnie deklarowały, że w relacjach między członkami UE nie ma już miejsca na arbitraże inwestycyjne.
Podejście Achmei udzieliło się stronom innych postępowań arbitrażowych. Choćby w sprawie funduszu inwestycyjnego Abris, który inwestycję w polskim FM Banku PBP (obecnie Nest Bank) formalnie zrealizował za pośrednictwem luksemburskiej spółki PL Holdings S.a.r.l.
Sposób zarządzania bankiem budził zastrzeżenia Komisji Nadzoru Finansowego, która w 2014 r. najpierw uniemożliwiła funduszowi wykonywania prawa głosu, a następnie zmusiła do sprzedaży 99,6 proc. udziałów w banku. W 2015 r., po 5-krotnym (sic!) odroczeniu rozpatrzenia odwołania od decyzji, decyzja KNF została uchylona.
Czytaj też: Komisja Europejska pozwała za Rumunię za wykonanie wyroku. Jak to możliwe i co tego może wyniknąć?
W międzyczasie fundusz, zamiast realizacji biznesplanu, musiał jednak dokonać przymusowej sprzedaży, co miało wpływ na cenę transakcyjną. W 2014 r. fundusz wszczął przeciwko Polsce na podstawie klauzuli arbitrażowej z 1987 r., a zatem (podobnie jak w sprawie Achmei) starszej od naszego członkostwa w UE. Trybunał arbitrażowy wydał wyrok w 2017 r., czyli (tak jak powyżej) jeszcze przed wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Achmea. Polska została zobowiązana do zapłaty przeszło 760 mln zł odszkodowania.
Dlaczego Polska przegrała?
W tej sytuacji między stronami doszło do swoistego wyścigu. Fundusz wszczął przeciwko Polsce postępowanie egzekucyjne w Wielkiej Brytanii, chcąc bezzwłocznie wykonać wyrok. Polska wystąpiła zaś do sądu apelacyjnego w Sztokholmie o uchylenie niekorzystnego wyroku arbitrażowego.
Swoje argumenty Polska poparła m.in. ekspertyzą sporządzoną przez byłego sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE. Polska podniosła m.in., że w momencie akcesji do UE moc prawną utraciły klauzule arbitrażowe w wewnątrzunijnych traktatach inwestycyjnych.
Sędziów szwedzkiego sądu apelacyjnego to nie przekonało. Zdaniem sądu Polska zbyt późno podniosła zarzut rzekomej nieważności klauzuli arbitrażowej. W rezultacie wyrok nieomal w całości został utrzymany, choć Polska ma jeszcze miesiąc na wniesienie nadzwyczajnego środka odwoławczego do szwedzkiego Sądu Najwyższego.
Zastanawiając się nad możliwymi konsekwencjami szwedzkiego wyroku, z jednej strony należy podkreślić, że został on wydany na podstawie szczególnych reguł arbitrażowych Sztokholmskiej Izby Handlowej. To zaś skłaniałoby do powściągliwości w ocenie szans innych przedsiębiorców w postępowaniach wewnątrzunijnych.
Czytaj też: USA biorą pod lupę inwestycje zagraniczne w sektorze technologicznym (i private equity)
Z drugiej strony, Polska przez wiele lat wybierała właśnie te reguły arbitrażowe w swoich klauzulach arbitrażowych. Co więcej, wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE ws. Achmea został euforycznie przyjęty przez Komisję Europejską i niektóra państwa członkowskie (w tym Polskę, która już w 2015 r. przyjęła politykę jednoznacznie niechętną arbitrażowej kontroli poczynań władzy publicznej).
W środowisku arbitrażowym oceny doniosłości tamtego wyroku były jednak zróżnicowane, a szwedzki wyrok stanowi kolejny argument na rzecz uznania, że przyjętych zobowiązań państwa powinny dotrzymywać. W praktyce decyzja procesowa o ewentualnym wdaniu się w spór w istotnym stopniu powinna być jednak podyktowana lokalizacją aktywów takiego państwa poza granicami UE, tak aby ewentualny korzystny wyrok dało się zrealizować.