Do końca 2019 r. powinny zakończyć się prace nad zgłoszonymi w ubiegłym roku projektami ustaw dotyczącymi kompleksowego uregulowania obrotu danymi w Indiach, od problemów związanych z ochroną danych osobowych i prywatności, poprzez bezpieczeństwo narodowe oraz lokalizację danych. Szczególnie ta ostatnia kwestia, czyli jak dane powinny być zbierane, przetwarzane i przechowywane jest przedmiotem wielu kontrowersji na Subkontynencie.
- Jeśli projekt stałby się prawem, zobowiązywałby firmy do gromadzenia danych w serwerach zlokalizowanych w Indiach i nietransferowania ich za granicę.
- Koncerny amerykańskie, takie jak Google, Amazon, Facebook czy Mastercard, będące znaczącymi inwestorami w Indiach, starają się, by proponowane regulacje były poluźnione.
- Prawdopodobne, że tak się stanie i ostatecznie przyjęte zostaną rozwiązania korzystne dla szybkiego rozwoju gospodarki cyfrowej.
Powodem zapowiadanej regulacji jest próba niedopuszczenia do sytuacji, w której zagraniczne koncerny przesyłałyby indyjskie dane poza Subkontynent i tam budowały przewagi konkurencyjne dzięki olbrzymiej ilości danych produkowanych przez społeczeństwo indyjskie. Ma to szczególne znaczenie w przypadku badań w obszarze big data i sztucznej inteligencji, w których Indie chcą dołączyć do światowych liderów. Ze względu na ekspozycję zarówno na działanie amerykańskich firm technologicznych, jak też ich chińskich konkurentów, Indie wydają się szczególnie wrażliwe na punkcie cyfrowej suwerenności (data sovereignty).
Koncerny amerykańskie, takie jak Google, Amazon, Facebook czy Mastercard, będące znaczącymi inwestorami w Indiach, starają się, by proponowane regulacje były poluźnione. Ta ostatnia firma zwracała na przykład uwagę, że sztywne reguły mogą doprowadzić do utrudnień w zwalczaniu nielegalnych transakcji i praniu brudnych pieniędzy. Być może to presja zarówno amerykańskiego biznesu, jak i rządu w czasie toczących się rozmów handlowych spowodowała, że bank centralny Indii zezwolił na rozluźnienie obowiązujących już własnych zasad i przetwarzanie danych płatniczych z Indii za granicą, przy obowiązku ich przechowywania również w kraju.
Chińskie koncerny obiecują zastosować się do regulacji, ale wątpliwości budzi możliwość sprawdzenia tych deklaracji w praktyce. W ciągu kilku ostatnich lat ujawniono, że chińskie firmy co jakiś czas otwierają na kilka godzin możliwość przesyłu danych zgromadzonych w Indiach do centrali położonych w Państwie Środka.
Za szybkim wprowadzeniem kompleksowych nowych regulacji, zastępujących obowiązujące częściowe rozwiązania sektorowe, lobbują hinduscy przedsiębiorcy. Mukesh Ambani, 13. najbogatszy człowiek świata i większościowy właściciel Reliance Telecommunications, planuje wielomiliardowe inwestycje w centra danych, które wynajmowałby gigantom z USA. Bliski premierowi Narendrze Modiemu Gautam Adani, znany z inwestycji w porty, kopalnie węgla i elektrownie, chce rozszerzyć swoje infrastrukturalne imperium o wszystkie elementy przesyłu i przechowywania danych. Zapowiedział inwestycje 10 mld USD w ciągu najbliższych dwóch dekad.
Rozstrzygnięcie sporów związanych z zasadami zbierania, przechowywania i przetwarzania treści jest jedną z kluczowych kwestii dla gospodarek krajów rozwijających się, w których lawinowo będzie rosnąć ilość produkowanych danych, uważanych za "walutę przyszłości”. Z punktu widzenia Unii Europejskiej i Polski najkorzystniejsze byłoby, gdyby nowe regulacje w tym zakresie możliwie bliskie były dyrektywie RODO, gdyż ułatwiłoby to podmiotom unijnym poruszanie się w znanym otoczeniu regulacyjnym. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że rządy Indii i innych państw zdecydują się na rozwiązania korzystniejsze dla szybkiego rozwoju gospodarki cyfrowej, a mniejszą wagą przywiązywać będą do prywatności i ochrony danych.