Negocjowany siedmiu lat układ handlowy zwany Kompleksowym Regionalnym Partnerstwem Ekonomicznym (Regional Comprehensive Economic Partnership - RCEP) zostanie prawdopodobnie ostatecznie zawarty w przyszłym roku. Wiązał będzie Chiny, kraje Azji Południowo-Wschodniej współpracujące w ASEAN, Koreę Południową, Japonię, Australię i Nową Zelandię. Z punktu widzenia członków ASEAN uzupełni umowy o wolnym handlu między organizacją a pozostałą piątką, z którą łączą już ją dwustronne układy.
Powodem wycofania się władz indyjskich jest obawa tamtejszego wielkiego biznesu, w tym sektora rolnego, przed podjęciem konkurencji z podmiotami z innych państw-sygnatariuszy. Uczestnictwo w bloku, w którym z jednej strony są kraje wysoko rozwinięte z silnym sektorem usług, jak Australia, Japonia, Nowa Zelandia i Korea Południowa, a z drugiej najwięksi globalni producenci (w tym Chiny), byłoby ryzykowne dla każdego z sektorów indyjskiej gospodarki. Mimo wolnorynkowej retoryki władz, w Indiach nurt protekcjonistyczny pozostaje silny w dyskusjach ekonomicznych, wspierany interesami wielkich grup przemysłowych mających często dominującą pozycję w poszczególnych sektorach indyjskiego rynku wewnętrznego.
Wieloletnie negocjacje nad sinocentryczym układem znacznie przyspieszyły w czasie nasilających się konfliktów handlowych z USA, które trapią również wiele innych państw regionu. Na globalnego lidera wielostronnych układów handlowych wyrasta Japonia, która uczestniczy w TPP11 łączącym gospodarki po obu stronach Pacyfiku (na razie bez USA), układzie z Unią Europejską będącym w mocy od lutego 2019 r. oraz w niedługim czasie prawdopodobnie właśnie w RCEP.
Do deklaracji o zakończeniu negocjacji i podpisaniu układu należy podchodzić jednak z rezerwą. Pierwotnie bowiem strony zapowiadały zawarcie porozumienia już w 2017 r. Najważniejszymi punktami spornymi w negocjacjach jeszcze do niedawna pozostawała kwestia stopnia włączenia rynku cyfrowego do układu oraz klauzule chroniące patenty i własność intelektualną, za których jednoznacznością najsilniej opowiadały się Japonia i Korea Południowa. Ze względu na niską transparentność negocjacji, trudno stwierdzić, jakie ostatecznie zapisy znajdą się w finalnej wersji porozumienia.
Z europejskiego punktu widzenia ważne wydają się dwie rzeczy. Po pierwsze, w ciągu kilku następnych lat powstanie duża strefa wolnego handlu, której nie będą współkształtować USA ani Unia Europejska, a której znaczenie ze względu na wzrost tworzących je gospodarek będzie prawdopodobnie rosło. Po drugie zaś sztywna postawa Indii rodzi wątpliwości co do możliwości postępu w negocjacjach układu handlowego między Delhi a Brukselą, które od paru lat nie posuwają się naprzód.
Czytaj także: Ataki terrorystyczne w Kaszmirze mają odstraszyć inwestorów