"Pomóżcie nam sobie pomagać", stosujcie się do zaleceń i nie wychodźcie bez potrzeby z domu - takie apele kierują do Włochów pracownicy służby zdrowia, zmagający się z rosnącymi problemami w przepełnionych szpitalach w całym kraju. W wielu zaczyna brakować miejsc.
We wszystkich mediach lekarze i pielęgniarki podkreślają, że to od codziennych zachowań milionów Włochów zależeć będzie dalszy przebieg epidemii koronawirusa i to, czy uda się zahamować jego ekspansję.
Zaznaczają jednocześnie, że sytuacja w krajowej służbie zdrowia, zwłaszcza na oddziałach intensywnej terapii i reanimacji, jest z każdym dniem coraz trudniejsza. Dlatego, jak mówią, jeśli system pomocy medycznej ma wytrzymać, chorych nie może dalej przybywać w tak lawinowym tempie, jak obecnie.
"Jesteśmy u kresu sił" - powiedziała w telewizji RAI lekarka z pogotowia w szpitalu w Cremonie na północy kraju. To ona zrobiła krążące w mediach, sugestywne zdjęcie pielęgniarki, która wyczerpana pracą usnęła po zakończeniu dyżuru przy biurku w maseczce na twarzy.
O skrupulatne przestrzeganie zaleceń rządu i ministerstwa zdrowia zaapelowały w środę do Włochów wszystkie związki zawodowe pracowników służby zdrowia. Podkreśliły, że jest to konieczne, by w placówkach medycznych zapewnić odpowiednią opiekę chorym.
Dotychczasowy bilans koronawirusa we Włoszech to 631 zmarłych oraz ponad 10 tysięcy potwierdzonych przypadków zarażenia.
Z Rzymu Sylwia Wysocka