Zdecydowane zwycięstwo w wyborach w Iranie odnieśli skupieni w kilku ugrupowaniach przedstawiciele frakcji twardogłowych. W jednoizbowym Madżlesie na 290 miejsc zdobyli 230 mandatów. Ten wyborczy triumf był z góry przesądzony. Na kilka dni przed wyborami Rada Strażników Rewolucji, organ odpowiedzialny m.in. za ostateczną akceptację list wyborczych, odrzuciła większość polityków z frakcji reformatorów, w tym kilku z najbliższego otoczenia prezydenta Hasana Rouhaniego. Co taki wynik oznacza dla bliskowschodniego mocarstwa regionalnego?
- Sukces twardogłowych jest jednak relatywny. Frekwencja w wyborach wyniosła zaledwie 42,5 proc., najmniej w czterdziestoletniej historii Republiki Islamskiej.
- Po raz pierwszy do urn nie poszła więcej niż połowa uprawnionych, a w Teheranie w punktach wyborczych zjawił się tylko co czwarty potencjalny wyborca.
- Istnieją podejrzenia, że władzom tak bardzo zależało na wysokiej frekwencji, że zatajały informacje o epidemii koronawirusa we wczesnych jej fazach.
Na niską frekwencję mogły mieć wpływ cztery główne czynniki. Po pierwsze, wspomniany brak faktycznej alternatywy związany z usunięciem z list mniej ortodoksyjnych przedstawicieli władzy. Drugim czynnikiem była świeża pamięć o krwawo stłumionych zamieszkach z listopada 2019 r., w których zabitych mogło zostać nawet 1000 osób. Wybuchły one na tle drastycznych podwyżek cen paliwa i szybko przeobraziły się w jeden z największych wybuchów społecznego niezadowolenia w czterdziestoletniej historii Republiki Islamskiej. Trzecim jest niechęć do klasy rządzącej, wynikająca z braku perspektyw na rozwiązanie strukturalnych problemów kraju, takich jak bezrobocie, inflacja, ogromny poziom korupcji i autorytarny charakter władzy. Na domiar złego wybory zgrały się w czasie z doniesieniami o pierwszych w Iranie zgonach na koronawirusa. O tym, jak poważne stanowi on zagrożenie, wskazywać może podjęta 23 lutego decyzja rządów Turcji, Pakistanu, Afganistanu i Armenii o zamknięciu swoich granic z Iranem.
Choć rola Madżlesu w irańskim systemie politycznym jest niezwykle ograniczona, wybory parlamentarne od lat dają Irańczykom namiastkę demokracji, a władzom - przynajmniej częściową prawomocność. W praktyce rola deputowanych ogranicza się do ustanawiania praw odnoszących się do niestrategicznych obszarów zarządzania państwem. Wszelkie decyzje związane z polityką zagraniczną, wojskowością czy zakresem swobód obywatelskich podejmowane są przez Najwyższego Przywódcę Iranu oraz podległy mu Korpus Strażników Rewolucji.
Wynik wyborów to symboliczny koniec trwającej od kilku lat epoki pragmatycznej polityki międzynarodowej. Jej najbardziej znanym efektem było podpisanie w 2015 r. porozumienia nuklearnego (JPCOA), mającego znieść ograniczenia w handlu z Iranem w zamian za porzucenie przez kraj programu nuklearnego. Z umową tą nadzieje wiązali przede wszystkim młodzi Irańczycy i mieszkańcy dużych miast, liczący na poprawę sytuacji gospodarczej oraz powolne otwarcie się kraju na świat. Zerwanie porozumienia w 2018 r. przez prezydenta USA Donalda Trumpa doprowadziło nie tylko do zapaści irańskiej gospodarki i wzrostu napięć w regionie Bliskiego Wschodu, ale również do upadku autorytetu reformatorów. Krytykowani są przez konserwatywnych polityków za naiwność w próbach dogadania się ze społecznością międzynarodową. Wielu Irańczyków straciło nadzieję na możliwość jakiejkolwiek reformy irańskiego systemu politycznego. Prezydent Rouhani i jego otoczenie, którzy wspierali porozumienie, rządzą od jego zerwania ze znacznie słabszym mandatem.