Singapur walczy z niskim przyrostem naturalnym.
- Zauważyliśmy, że wielu potencjalnych rodziców odkłada za względu na kryzys decyzję o posiadaniu dziecka. To zrozumiałe, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę niepewność dotyczącą przyszłych dochodów - powiedział wicepremier Singapuru Heng Swee Keat.
Zobacz też: Singapurscy naukowcy opracowali robota do testów na obecność koronawirusa
Jak dodał Heng, wypłaty te, których wysokość nie została jeszcze ujawniona, mają wspomóc domowe budżety i będą łączone z aktualnymi finansowymi zachętami do rodzenia dzieci.
Singapur ma jeden z najniższych wskaźników dzietności na świecie - 1,14 dziecka na jedną kobietę. Jak wynika z danych Banku Światowego, niższe wartości mają tylko Korea Południowa i Portoryko. By populacja odnawiała się w naturalny sposób, wskaźnik ten powinien wynosić co najmniej 2,1.
Już od lat 80. XX wieku Singapur walczy o odwrócenie tego trendu, zarówno poprzez kampanie zachęcające do macierzyństwa, jak i szczodre zachęty finansowe.
Zobacz też: Singapur to nowa stolica chińskich technologii
Ten niewielki azjatycki kraj ma bogaty program wspomagania rodziców. Za pierwsze dziecko można otrzymać 7 330 dolarów, a rodzina, która ma dwójkę dzieci, dostaje od rządu w formie różnych benefitów (gotówka, ulgi podatkowe, dopłaty do opieki nad dzieckiem) w sumie równowartość 122 130 dolarów do momentu, aż dzieci skończą 13 lat.
Singapur uniknął najgorszego w czasie pandemii dzięki skutecznej polityce zdrowotnej, wczesnemu izolowaniu chorych, wymuszeniu ścisłego lockdownu i sprawnemu wykorzystaniu nowinek technologicznych, takich jak śledzenie kontaktów z zarażonymi. Na COVID-19 zamarło w tym kraju tylko 27 osób - wynika z danych uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
Nie uchronił się jednak przed gospodarczymi skutkami pandemii - produkt narodowy spadł w drugim kwartale 2020 roku o 12,6 proc., najwięcej w historii tego państwa.