Kacper Nowicki, zanim założył Nomagic, miał firmę w Kalifornii oraz pracował dla Google'a i dużego niemieckiego start-upu. Dziś sprzedaje roboty wyposażone w systemy sztucznej inteligencji. Technologia cały czas jest rozwijana, w czym nie przeszkadza wcale panująca pandemia koronawirusa.
- Kacper Nowicki wpadł na pomysł produkcji sprzedaży robotów rozpoznających różne przedmioty po doświadczeniu przeprowadzonym przez Google'a.
- Założyciel Nomagic uważa, że jego start-up ma dobre perspektywy rozwoju nawet w obliczu pandemii koronawirusa. Pomocne okazują się w takiej sytuacji powiązania z branżą e-commerce.
- Nowicki podkreśla, że w trudnych czasach start-upowe myślenie staje się jeszcze bardziej przydatne. Sam nie lekceważy koronawirusa, tym bardziej że ma przykre wspomnienia rodzinne sięgające jeszcze pandemii grypy hiszpanki.
Skąd wzięła się nazwa Nomagic? Czy w pana start-upie rzeczywiście nie ma żadnej magii?
- Brytyjski naukowiec Artur C. Clarke sformułował kiedyś trzy prawa. Trzecie mówi o tym, że każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii. Nasza nazwa właśnie do tego nawiązuje. Mamy wystarczająco zaawansowaną technologię, by wyglądała na magię, ale skoro nie jest to żadna magia, to nazywamy się Nomagic.
Firma powstała w 2017 roku. Jest pan jej prezesem, ale jest także dwóch współzałożycieli - Marek Cygan i Tristan d’Orgeval. Skąd wziął się pomysł i jak poznał pan wspólników?
- Wszystko zaczęło się od tego, że przeczytałem publikację naukową Google Brain, opowiadającą o eksperymencie naukowców Google'a. Zgromadzili oni 14 robotów i przed każdym z nich postawili tackę z przedmiotami codziennego użytku. Każdy robot był wyposażony w kamerę, dzięki której obserwował tackę. Na początku dwupalczastym chwytakiem próbowały podnosić przedmioty w zupełnie przypadkowy sposób. Przez ciągłe powtarzanie prób uczyły jednak sieć neuronową, jak to robić i w końcu zaczęły przyjmować różną strategię do różnych kształtów. Bez żadnej pomocy ze strony człowieka nauczyły się, jak z nimi postępować. Ten system podniósł 30 wcześniej niewidzianych przedmiotów w 31 próbach.
To bardzo zadziałało na moją wyobraźnię. Okazało się bowiem, że sieci neuronowe mogą nie tylko pomagać tłumaczyć teksty z angielskiego na japoński czy rozpoznawać koty na zdjęciach, ale też stworzyć zupełnie nową dziedzinę, gdzie w czasie rzeczywistym, dzięki robotom czy samochodom autonomicznym, będziemy w stanie robić rzeczy, które dotychczas były niedostępne.
Czytaj także: Inteligentne ubrania z Polski ograniczą kontuzje w sporcie
Zacząłem się tym tematem interesować, robić badania i szukać ludzi, którzy znają się na robotyce. W ten sposób trafiłem na Marka Cygana, którego nazwisko znalazłem tego samego wieczoru w dwóch zupełnie rożnych źródłach. Po pierwsze polecił mi go nasz wspólny znajomy, który miał styczność z Markiem na Uniwersytecie Warszawskim. Po drugie znalazłem go na Kaggle - platformie konkursów w dziedzinie machine learningu, gdzie był najwyżej sklasyfikowanym polsko brzmiącym nazwiskiem.
Szybko znalazłem do niego kontakt, zaczęliśmy rozmawiać i tym samym rozpoczęliśmy współpracę jeszcze przed założeniem firmy, w 2016 roku, przyglądając się, czy w tym obszarze jest coś ciekawego do zrobienia i pracując de facto po godzinach.
Chcesz wiedzieć więcej? Cała rozmowa w strefie premium WNP.PL.