Taki wynalazek zaproponowała firma Dyson. Gadżet nie dość, że pozwala na słuchanie muzyki i porozumiewanie się przez smartfona, to jeszcze filtruje powietrze, które wciągamy do płuc.
Dyson Zone przypomina nieco nakrycie głowy z powieści i filmu "Diuna". Część obudowy przylega do nosa i ust. Powietrze filtrowane jest przez podwójny filtr węglowy umieszczony w nausznikach. Nie przedostaje się ono jednak do organizmu via uszy, więc trzeba było dobudować pałąk z dmuchawą nakierowaną na nozdrza i usta. Estetycznie zastanawiający, ale - wedle zapewnień producenta - bardzo efektywny.