Wojnę na Ukrainie oglądamy jak reality show. Dzięki mediom społecznościowym w czasie rzeczywistym, możemy poznawać wojenną rzeczywistość. Jednocześnie sytuacja na Wschodzie pokazuje, czego nie wiemy o wpływie nowych technologii na nasze życie. O konieczności poszerzenia tej wiedzy przekonuje, na WNP.PL Maciej Kawecki, prezes Instytutu Polska Przyszłości im. Stanisława Lema.
- Wojna na Ukrainie pokazuje, jak ważna jest dziś dobra umiejętność wykorzystywania sztucznej inteligencji. - Mówi się, że żyjemy w świecie władzy absolutnej sprawowanej przez algorytmy - podkreśla Maciej Kawecki.
- - Sztuczna inteligencja to styk wielu wrażliwych obszarów: prywatność, technologia, etyka, bioetyka. Nie ma zbyt dużego poparcia dla tworzenia przepisów, które regulowałyby wykorzystywanie sztucznej inteligencji - mówi.
- Wojna pokazuje dobrą i złą stroną mediów społecznościowych. Mamy do czynienia z działaniami budującymi wizerunek Ukrainy w mediach społecznościowych, a jednocześnie musimy walczyć z dezinformacją.
- W momencie, w którym zaczynała się wojna, Władimir Putin mógł podjąć dwie decyzje. Wybrać wojnę hybrydową, łączącą klasyczne działania z wykorzystaniem cyfryzacji lub tradycyjne działania. Rozpoczął w pewnym sensie modelem wojny hybrydowej (ataki na infrastrukturę cyfrową przed wojną), potem poszedł zdecydowanie w kierunku wojny tradycyjnej, która mu się nie udała, zmienił taktykę i poszedł w kierunku wojny hybrydowej. Ta ukierunkowana jest na wewnętrzny cel – czyli budowanie swojego wizerunku z wykorzystaniem m.in. mediów społecznościowych. Drugi cel to pokazanie Ukrainy jako ośrodka, który się słabo broni, jest pozostawiony sam sobie, zachowuje się agresywnie w stosunku do Rosji. Trzeci cel dotyczy państw ościennych i ma wywołać chaos i poczucie zagrożenia wśród obywateli, bo wtedy zachowujemy się nieracjonalnie - tłumaczy w rozmowie z WNP.pl Maciej Kawecki, prezes Instytutu Polska Przyszłości im. Stanisława Lema.
Jego zdaniem w wymiarze cyfrowym mamy do czynienia z zimną wojną na poziomie światowym.
- O ile liczba fake’ów w polskim internecie wzrasta, szacuje się że mamy ok. 10 tys. kont siejących dezinformację tylko dotyczących wojny w Ukrainie. Wyobraźmy sobie, że każde z takich kont udostępnia kilka wpisów dziennie. Jeśli taki wpis udostępni dalej 10 osób już mamy 100 tys. takich kont. Realnie to są większe liczby i milionowe zasięgi - dodaje
Zobacz: Obudziły się uśpione konta prokremlowskie. Wcześniej walczyły ze szczepieniami
Sztuczna inteligencja - dwa oblicza królowej
- Wojna w Ukrainie pokazuje nam siłę, jaką dziś daje dobra umiejętność wykorzystywania sztucznej inteligencji. - Mówi się, że żyjemy w świecie rządów algorytmów, czy też w świecie władzy absolutnej sprawowanej przez algorytmy - podkreśla Kawecki.
Rządy algorytmów mają dwa oblicza. To pozytywne, z naszego punktu widzenia, pozwala nam dziś np. identyfikować twarze rosyjskich żołnierzy odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne czy okradających ukraińskie domy. Jest też druga strona. Mowa m.in. o danych syntetycznych, które są generowane przez algorytm sztucznej inteligencji, który został nauczony na prawdziwym zbiorze danych (czyli np. dostarczanych przez nas do sieci prywatnych zdjęć).
- To pokazuje, do jakiej ściany doszliśmy. My dziś tworzymy sztuczne dane, które szkolą algorytmy podejmujące decyzje względem żywych ludzi. Sztuczna inteligencja łączy jako jedyna wszystkie trendy technologiczne, o jakich dziś mówimy na świecie - tłumaczy.
Idealnie gdyby udało się stworzyć ogólne ramy prawne, które regulowałyby wykorzystywanie sztucznej inteligencji. To jednak nie jest proste i wiele wskazuje na to, że aktualnie jest niemożliwe.
- Sztuczna inteligencja to jest styk wielu, bardzo ciężkich obszarów: prywatność, technologia, etyka, bioetyka. Nie ma też zbyt dużego poparcia dla stworzenia takich regulacji. Kilkanaście dni temu spotkali się ministrowie ds. cyfryzacji państw naszego regionu. Udział w spotkaniu wziął także francuski minister, który wyraził sprzeciw wobec uregulowania zasad wykorzystywania danych wrażliwych w celach marketingowych. Nie mamy zgody na poziomie europejskim w takiej kwestii, więc pomyślmy, jak to wygląda na poziomie sztucznej inteligencji. Inne pytanie, czy takie rozwiązania byłyby skuteczne - twierdzi nasz rozmówca.
Zobacz: Tworzenie sztucznej inteligencji to społecznie odpowiedzialny proces
Wojna w social mediach
Wojna na Ukrainie ma jeszcze jedno oblicze. Jest jedną z pierwszych, którą na taką skalę obserwować możemy w mediach społecznościowych. Krótkie filmy na TikTok’u, posty na Facebooku czy Instagramie, bieżące informacje przekazywane na kanałach stworzonych na Telegramie – to rzeczywistość ostatnich miesięcy.
Maciej Kawecki podkreśla, że wojna pokazuje dobrą i złą stroną mediów społecznościowych. Po pierwsze mamy do czynienia z działaniami budującymi wizerunek Ukrainy w mediach społecznościowych.
- Wizerunek, jaki w mediach społecznościowych buduje prezydent Ukrainy i samo państwo, to jest wirtuozeria. Dodajmy do tego wykorzystywanie przez Ukrainę nowoczesnych technologii. Nie mówię tylko o Starlinkach, ale także o algorytmach, które np. pozwalają identyfikować żołnierzy rosyjskich. Pod tym kontem mówimy o ogromnej mocy nowych technologii w pozytywnych znaczeniu - wyjaśnia.
Jest też druga strona. Ta mniej pozytywna, związana przede wszystkim z dezinformacją. Z opublikowanego przed wybuchem wojny raportu Fundacji Digital „Dezinformacja oczami Polaków” wynika, że aż ośmiu na dziesięciu Polaków zetknęło się z fake newsami. Trzy czwarte badanych wskazuje, że ich wysyp to efekt celowego działania, ale wciąż wielu z nich daje się na te fałszywe informacje nabrać. Szczególnie podatni są na to ludzie młodzi, którzy dużo czasu spędzają w social mediach i im ufają. Dla 2/3 badanych są one podstawowym źródłem informacji o Polsce i świecie.
Dwie edycje badania portalu badawczego Zymetria, przeprowadzone w lutym i w marcu br. wskazują, że po 24 lutego liczba fake newsów znacznie wzrosła. Kilka dni po wybuchu wojny odsetek osób, które zetknęły się z nieprawdziwymi informacjami, wynosił 26 proc., a miesiąc później – 40 proc.
- Ten konflikt jest bardzo ciekawym przykładem na to, jak dziś treści cyfrowe, media społecznościowe, są wykorzystywane w zasadzie przez wszystkie ośrodki na świecie do siania dezinformacji. Pamiętajmy o tym, że oczywiście to głównie Rosja sieje dezinformacje, ale takie treści płyną także ze Stanów Zjednoczonych czy w pewnym zakresie ze strony ukraińskiej. Dezinformacja ukraińska jest jednak społecznie, moralnie uzasadniona. My w tym szumie musimy wychwycić prawdziwe treści, tak by podejmować dobre decyzje geopolityczne - dodaje.