Na koniec kwietnia 2019 r. na przykopalnianych zwałach leżało o ok. 1 mln ton węgla więcej niż rok temu, jednocześnie - choć nieznacznie - wzrósł import węgla do Polski. Import węgla to zjawisko obecne od lat i czas najwyższy przyjąć, że jest to zjawisko normalne, którego nie da się wyeliminować.
- Spadające od ośmiu miesięcy międzynarodowe ceny węgla energetycznego stopniowo zbliżają się w Europie do uznawanego za krytyczny poziomu 50 dolarów za tonę, choć jeszcze go nie przekroczyły.
- Z analizy Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) wynika, że w europejskich portach rosną zapasy węgla, które są już ok. 45 proc. większe od średniego poziomu z lat 2015-2018.
- Według wyliczeń ARP na przykopalnianych zwałach w końcu kwietnia 2019 r. znajdowało się już ok. 2,8 mln ton węgla.
Stan zapasów węgla w końcu kwietnia 2019 r. ARP szacuje na ok. 2,8 mln ton, wobec ok. 2 mln ton dwa miesiące wcześniej i ponad 1,8 mln ton przed rokiem, w kwietniu 2018 r. Tym samym stan zapasów pod koniec kwietnia 2019 r. był o ok. 1 mln ton wyższy niż w tym samym okresie zeszłego roku. To oznacza, że polski węgiel na rynku jest. Problemem jest natomiast jego cena.
W chwili, gdy rosną przykopalniane zwały węgla, rośnie także import węgla do Polski. Z danych Eurostatu (unijny urząd statystyczny) w pierwszych trzech miesiącach 2019 r. zaimportowano do Polski 4,5 mln ton węgla, o ok. 270 tys. ton więcej niż w tym samym okresie 2018 r. Aż 3,1 mln ton importowanego węgla pochodziło z Rosji.
Importowany węgiel trafia zarówno do odbiorców indywidualnych, jak i energetyki i ciepłownictwa. Importem węgla zajmują się nie tylko prywatne przedsiębiorstwa, ale i spółki kontrolowane przez Skarb Państwa - w roku 2018 Węglokoks sprzedał na polskim rynku ok. 1,1 mln ton węgla z importu.