Biznes opierający się na rozmowie, przebywaniu w grupie, uczestnictwie w wydarzeniach, mający „spotkania” w nazwie musiał odczuć skutki pandemii szczególnie boleśnie. Istota sektora MICE to przeciwieństwo dystansu społecznego. Jak branża, pozbawiona głównego źródła przychodów, walczy o przetrwanie? Jak trwałe okażą się zmiany mające dziś charakter adaptacyjny?
- Branża MICE (Meetings, Incentives, Conferences and Exhibitions) została zamrożona po raz drugi w tym roku. To miejsca pracy i spora część polskiego PKB.
- Eventy przeprowadzane w formie online lub formule hybrydowej przyciągają od 40 proc. do nawet 250 proc. więcej uczestników niż te same wydarzenia organizowane wcześniej w formacie stacjonarnym.
- Tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy odbył się w formule hybrydowej. Stacjonarnie brało w nim udział 3,5 tys. gości, ale kolejne 6,7 tys. uczestniczyło online. 70 debat obserwowało w sieci 100 tys. unikalnych użytkowników.
Przemysł spotkań, ale także turystyka (w tym biznesowa), hotelarstwo, gastronomia, targi, organizacja wydarzeń kulturalnych – przed pandemią te dziedziny aktywności – ujmijmy to tak – społeczno-gospodarczej tworzyły kompleks wzajemnie się napędzających i stymulujących podzespołów.
Wiosenny lockdown włożył w te dynamicznie kręcące się tryby metalowy drąg. Zazgrzytało i stanęło. Do jesieni zmieniło się niewiele. Branża eventowa, usiłująca latem podnieść głowę, po raz drugi w tym roku trafiła do zamrażarki.
Lockdown, a potem… lockdown
– Dla branży MICE w marcu świat się zatrzymał i dla części firm stoi nadal. Prognozy mówią, że nawet przyszły rok jest jeszcze pod znakiem zapytania. Mamy już w branży lockdown sześciomiesięczny i wiemy, że kolejne pół roku zamknięcia mamy przed sobą. Ile firm przetrwa rok bez przychodów czy z przychodami na poziomie 20 proc.? – zauważył Wojciech Kuśpik, prezes zarządu Grupy PTWP, podczas tegorocznej edycji organizowanego przez grupę Europejskiego Kongresu Gospodarczego.Od tego czasu w zewnętrznych warunkach organizacji imprez niewiele się zmieniło.
Branża MICE (Meetings, Incentives, Conferences and Exhibitions) to w sumie mnóstwo miejsc pracy i spora część polskiego PKB. Przedstawiciele firm, integrując się z myślą o wspólnym przetrwaniu najtrudniejszej próby, wciąż starają się podpowiadać rozwiązania, które mogą pomóc.
Rządowe tarcze nie wszystkich jednak obejmują. Tarcza 6.0, a więc propozycja pomocy dla przedsiębiorstw, które ucierpiały na wywołanym pandemią COVID-19 kryzysie, to wsparcie tylko dla organizatorów targów, wystaw i kongresów.
– Firmy branży targowej z pozostałych grup PKD, tj. projektowanie i wykonywanie stoisk targowych (73.11.Z), transport i spedycja targowa (52.29.C) oraz obiekty targowe (68.20.Z) ponownie nie zostały objęte wspomnianą pomocą – zauważa Beata Kozyra, prezes zarządu Polskiej Izby Przemysłu Targowego, odnosząc się do przyjętej przez Sejm we wrześniu Tarczy Turystycznej, w której wsparcie przypadło także tylko podmiotom organizującym imprezy targowe, z pominięciem innych – np. projektujących stoiska czy zajmujących się transportem.
Izba miała także zastrzeżenia do innych elementów planowanej pomocy. Według danych PIPT, firmy projektujące stoiska to około 2000 podmiotów, a kolejne 50 stanowią wynajmujący obiekty na potrzeby kongresów, konferencji czy targów.
W branży eventowej aż 94 proc. (według analizy Bisnode Polska sporządzonej dla firmy ClickMeeting) stanowią małe przedsiębiorstwa z polskim kapitałem, zatrudniające od jednej do 9 osób. Firmy liczące 9 do 49 osób stanowią 2,5 proc., a tylko 0,5 proc. to duże firmy, zatrudniające 50-249 pracowników. W sumie sektor ma wpływ na 220 tys. miejsc pracy.