Ślady pod płytami, które podtrzymywały zawalony wiadukt na "zakopiance", mogą wskazywać, że doszło do jego podmycia. Czy z powodu oszczędności sypano pod nie ziemię zamiast drogiego kruszywa, którego nie wypłukuje woda? - pyta krakowska "Gazeta Wyborcza".
Chodzi o materiał użyty przez portugalską firmę Mota Engil do budowy nasypów i podbudowy jezdni przy murach oporowych oddzielających nową szosę od rzeki Raby. Pierwotnie przewidziano, że będzie to kruszywo, które łatwo przepuszcza wodę (nowa droga biegnie w dolinie rzeki, a z okolicznych wzgórz na nasypy przy wiaduktach spływa deszczówka).
Z powodu oszczędności firma zrezygnowała z drogiego kruszywa i zdecydowała się na zwykłą ziemię. - Takie kruszywo trzeba przywozić z daleka, co oznaczało duże koszty transportu - opowiada proszący o anonimowość inżynier, który pracował dla Mota-Engil. Na taką zmianę w projekcie zgodził się inwestor - Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Jej przedstawiciel zapewniał kilka miesięcy temu "Gazetę", że zmiana nie wpłynie na jakość nowej drogi.
Nasz informator obawia się, że rezygnacja z kruszywa mogła przyczynić się do katastrofy. - Jeśli pod podpory, na których oparto przęsła, sypano ziemię zamiast kruszywa, to padający od kilku dni deszcz mógł wymyć grunt. Konstrukcja nagle osiadła i doszło do katastrofy.
Śledczy, którzy widzieli miejsce katastrofy zaraz po zawaleniu się wiaduktu, mówili, że ślady pod płytami, na których stały podpory, mogą wskazywać, że doszło do podmycia. Na to samo zwracali uwagę strażacy biorący udział w akcji ratunkowej. Niektóre płyty były poprzesuwane, co raczej nie było efektem nacisku konstrukcji. Co więcej, między płytami były tak duże szczeliny, że można było włożyć w nie rękę. Same płyty też budzą wątpliwości, gdyż z nieoficjalnych informacji wynika, że nie były fabrycznie nowe.
- Konstrukcję, na której zostały oparte przęsła, wykonano zgodnie z projektem. Jeśli w projekcie przewidziano kruszywo, to zostało położone - odpowiada Grażyna Kozankiewicz, inżynier z firmy nadzorującej dla GDDKiA całą inwestycję. Dodaje jedynie, że na innych wiaduktach kruszywo było mieszane z ziemią. Jak było w Stróży - tego nie udało się nam dowiedzieć.
Zdaniem zastępcy prokuratora okręgowego w Krakowie Krzysztofa Dratwy szczegółowe oględziny na miejscu zdarzenia mogą potrwać co najmniej tydzień. - Bierzemy pod uwagę powołanie dwóch zespołów biegłych z wiodących w Polsce ośrodków zajmujących się konstrukcjami stalowymi z Politechnik Warszawskiej i Gliwickiej - dodaje.
W poniedziałek śledztwo przejął Wydział Śledczy Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Jak powiedział "GW" prokurator Krzysztof Dratwa, w najbliższych dniach będą przesłuchani trzej członkowie zarządu portugalskiej firmy, którzy od soboty są w Krakowie. Prokuratura zbada prawdopodobnie sam przetarg na budowę nowej "zakopianki", finansowanie inwestycji, jak i to, czy odpowiednio skalkulowana została ostateczna cena.
Niewykluczona jest również kontrola Państwowej Inspekcji Pracy, gdyż pojawiają się informacje, że prace na budowie były prowadzone 24 godziny na dobę.
Na razie nikt nie jest w stanie określić, jakie dokładnie opóźnienie dla całej budowy spowoduje zawalony wiadukt. - Sam wiadukt może teraz powstać nawet sześć miesięcy później, niż zakładano - mówi Paweł Ludwig, inżynier Mota-Engil.