Coraz więcej zadań będzie wymagało dużych nakładów i dużej wiedzy, której najmniejsi albo najsłabsi nie będą posiadać - a gdyby chcieli posiąść, będzie ich to kosztowało zbyt wiele - mówi Tadeusz Rzepecki, prezes rady Izby Gospodarczej "Wodociągi Polskie".
- Początek lat 90. ubiegłego wieku a dzień dzisiejszy to dwie różne epoki dla naszej branży. 20 lat temu mieliśmy czas wielkich przedsiębiorstw zarządzanych praktycznie przez państwo, poprzez wojewodów. Początek lat 90-tych przyniósł nową ustawę - o samorządzie gminnym, która zrewolucjonizowała system samorządności w Polsce. I na tej bazie odbywał się ogromy ruch - także w zakresie majątku wodno-kanalizacyjnego, który został przekazany gminom, czasem związkom międzygminnym.
Wodociągi dobrze wyszły na reformie samorządowej?
- Na pewno kierunek zmian był bardzo dobry. Minusem było rozdanie sieci wodociągowej i kanalizacyjnej każdej gminie osobno, bo nie każda gmina dała sobie radę z zarządzaniem siecią.
Zarządzanie majątkiem wodno-kanalizacyjnym nie jest łatwe. Tym bardziej, jeśli rozbiło się funkcjonujący jednolity organizm, który zarządzał systemem na szczeblu ponad gminnym, w jakiejś jednej zlewni z jedną oczyszczalnią, czy jedną stacją uzdatniania wody.
W bardzo wielu przypadkach gminy tworzyły od razu spółki, w które wkładały majątek (po komunalizacji natychmiast następowała komercjalizacja) i dało to bardzo pozytywne skutki dla branży.
Natomiast jeśli osoby zarządzające samorządami koniecznie chciały przejąć fragment infrastruktury kanalizacyjnej czy wodociągowej i tylko nim zarządzać - a był on elementem większej całości - to zazwyczaj do optymalności działania było tam daleko.
Powiedział pan, że dobrze poradziły sobie przedsiębiorstwa, spółki wykorzystujące efekt w skali. Jednak nadal większość w branży stanowią małe i średnie zakłady. Czeka je konsolidacja?
- Rzeczywiście wielkie zakłady z wielkich miast dały sobie radę, bo przy dobrym zarządzaniu rozwijają się właściwie samodzielnie. Ale liderami w branży są też mniejsze ośrodki w miastach powiatowych.
Konsolidacja jednak na pewno nas czeka, bo coraz więcej zadań musi być realizowanych w sposób bardzo odpowiedzialny. Te zadania wymagają dużych nakładów i dużej wiedzy, której najmniejsi albo najsłabsi nie będą posiadać - a gdyby chcieli posiąść, będzie ich to kosztowało zbyt wiele.
Konsolidacji nie należy rozumieć jednak jako wchłaniania mniejszych przedsiębiorstw przez większe. Ale współpraca musi być znacznie głębsza niż do tej pory. To może być przejęcie części zadań, to może być daleko posunięta obsługa niektórych urządzeń, pomoc techniczna, czy wykonywanie pewnych zadań w mniejszych przedsiębiorstwach przez przedsiębiorstwa większe.
Ceny wody będą nadal rosły? Więcej na ten temat